Jako przykład z głowy podam sytuację wokół naszych krajowych potentatów naftowych. Po pięciu latach okazało sie, że zamieszanie wokół prywatyzacji "Orlenu" i "Lotosu" miało charakter wewnętrznej rozgrywki pomiedzy Kwaśniewskim i Milerem o to kto z nich dostanie się do koryt po jej dokonaniu. ompletnie nie chodziło o jakiekolwiek nawet pozory dobra narodowego, a jedynie o ilość i wielkość łapówek jakie miały przypaść w udziale poszczególnym graczom z komuszej lewicy.
Temat założyłem pod wrażeniem lektury tekstu zaczerpnietego z Frondy o podobnej, ale daleko poważniejszej tematyce. Oto on:
Guy Debord, lider Międzynarodówki Sytuacjonistycznej, uważał, że największą ambicją Systemu jest to, żeby tajni agenci stali się rewolucjonistami a rewolucjoniści tajnymi agentami. Historia zna przypadki dość głębokiej penetracji przez służby specjalne ruchów kontestatorskich. Co ciekawe nie zawsze powodowało to spacyfikowanie działalności owych buntowników. Tak jakby ktoś, gdzieś, zza kurtyny wydarzeń podejmował decyzję o aktywizacji lub, co najmniej nie przeszkadzaniu „poprawiaczom świata”. Mogło to być też związane z postępującym paraliżem władzy, która nie mogła już podejmować nawet tych decyzji, od których zależało jej trwanie. Przy czym to drugie nie wyklucza pierwszego. Postępujący kryzys lub zażarta walka o władzę mogą powodować, że w jakimś centrum decyzyjnym zapada decyzja o zmianie układu właśnie za pomocą ruchów kontestatorskich.
Zilustrujmy to pewnym hipotetycznym przykładem. Mamy oto średniej wielkości kraj. W wyniku pewnego światowego konfliktu na dość długi czas był on uzależniony od sąsiedniego mocarstwa, które zlikwidowało jego dawne elity, narzuciło mu władze i ustrój polityczny. W wyniku przemian politycznych kraj ów wyzwolił się z owej zależności. Jednak nadal decydujący wpływ na to, co się w nim dzieje mieli ludzie powiązani w taki czy inny sposób z dawnym reżymem. Mogli oni nawet tworzyć ugrupowania o różnym profilu ideologicznym. Ważna jednak dla nich była obrona status quo. Jednak odejście od starego ustroju gospodarki nakazowo-rozdzielczej do gospodarki kapitalistycznej oraz pewne zachodzące na całym świecie zmiany cywilizacyjne sprawiły, że duża część społeczeństwa nie czuła się zadowolona z tej transformacji. Nałożyły się na to również coraz ostrzejsze tarcia w łonie samej elity. Sytuacja zmierza, więc w stronę poważnego kryzysu, który może nawet grozić niekontrolowanym wybuchem niezadowolenia społecznego. Co można zrobić w tej sytuacji? Hipotetyczne Centrum Decyzyjne (dalej jako HCD) podejmuje decyzję o tym, że nadszedł czas roszady w ramach warstwy politycznej. Zostają ujawnione poważne afery kompromitujące osoby związane ze światem polityki, mediów i biznesu. Główne poparcie otrzymuje partia, która była opozycyjna wobec ostatniego układu rządowego, który w powszechnej świadomości był bardzo mocno powiązany z poprzednim ustrojem. Ta formacja i jej liderzy zostali namaszczeni na nowych zarządców kraju. Co prawda prezentują się oni jako opozycja wobec dawnego reżymu i obecnego stanu rzeczy, ale podkreślają, że są „partią cywilizowaną”, co oznacza, że nie zakwestionują tak naprawdę wypracowanego wcześniej Układu. Jednak wybory parlamentarne i prezydenckie wygrywa ugrupowanie polityczne, na którego czele stoją osoby postrzegane jak fundamentalni wrogowie owego Układu, w poprzedniej i obecnej jego formie. Popierają ich środowiska skrajnie wrogie wobec elity. Czyżby, więc poczynania HCD zostały zniweczone i doszło w tym kraju do czegoś w rodzaju rewolucji? Niekoniecznie. Otóż i ta partia może być tworem HCD albo została przejęta później przez odpowiednio umieszczoną tam agenturę. Jaki interes mogą mieć członkowie elity w tym by ich wrogowie rządzili w ich kraju? Kreowany przez media obraz nieudolnych rządów kontestatorów wzbudza głęboką nieufność społeczeństwa do takich ugrupowań. Równocześnie powoduje dezintegrację obozu buntowników, który zacznie się pogrążać w walkach frakcyjnych i wzajemnych pretensjach. Bardzo ważne też jest, że decyzje nowego rządu, które są zgodne z logiką opcji „walka z Układem” mogą doprowadzić do usunięcia ze sceny politycznej tej części elity, która jest zbyt skompromitowana lub nie przystaje do nowych warunków polityczno-społecznych. Ten rząd może też podjąć pewne potrzebne acz niepopularnie społecznie decyzje. Tak, więc z punktu HCD nie zawsze coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak klęska musi nią być. Kontestatorzy mogą spełniać rolę „pistoletów” czyszczących szeregi elity, a ich poczynania mogą stanowić dowód na potrzebę „oświeconych rządów”, czyli zgodnych z interesami dotychczasowych władców.
W ramach tej hipotetycznej sytuacji możemy też rozważyć inny wariant. Elita rządząca tym krajem jest niezdolna do samodzielnego rządzenia i jest klientelą zagranicznych państw. Tak, więc to, co przeciętny obywatel bierze za walkę pomiędzy partiami politycznymi jest w istocie walką frakcji obcych wywiadów. Postawienie na ugrupowanie kontestujące status quo państwa może być posunięciem, poprzez które jakaś zagraniczna potęga realizuje swoje geopolityczne zamiary.
Zapraszam do dyskusji o matrixie wokół nas : na każdym jego poziomie - jeśli uznamy, że takowy istnieje; tudzież do zaprzeczania jego istnienia - jeśli uznamy, że tego rodzaju myślenie to kolejny przyczynek do spiskowej teorii dziejów.