Po ponad 16 latach istnienia z dniem 27.12.2019 roku Forum Izbica zostało zamknięte. Od dziś nie ma już możliwości tworzenia, edytowania oraz usuwania istniejących tematów i postów. Rejestracja nowych użytkowników została zablokowana.
Nadal możliwe jest przeglądanie forum, postanowiłem pozostawić wszystkie wpisy, gdyż szanuje czas użytkowników, poświęcony przy ich tworzeniu.
Uzasadnienie: Ponad cztery lata temu (27.11.2015 roku) nastąpiło ujednolicenie profilu strony Izbica Kujawska Online.
Od tego czasu publikowane są na niej treści związane wyłącznie z historią, kulturą i turystyką naszego miasta i gminy. Treści publikowane przez użytkowników na forum często nawiązywały do spraw związanych z lokalną polityką, konfliktami, interesami, co kłóci się z ideą istnienia serwisu. Dodatkowo dynamiczny rozwój mediów społecznościowych spowodował spadek zainteresowania forum, a liczba wpisów w ostatnim czasie znacząco się zmniejszała. Nie widzę sensu, by forum nadal pozostawało aktywne. Mam nadzieję, że decyzja spotka się z Państwa zrozumieniem.
BŁAŻEJ NOWICKI
Administrator Izbica Kujawska Online
Za górami, w wielkiej puszczy stała chatka, a w niej mieszkał sobie drwal ubogi z dwójką dzieci: synkiem Jasiem i córeczką Małgosią. Żonie drwala umarło się na przednówku, a jemu było smutno samemu. Przeto upatrzył sobie w pobliskim miasteczku pewną bogatą, cycatą wdówkę i żeby zaoszczędzić na prostytutkach ożenił się z nią. Młoda-stara żona wniosła mu we wianie znaczny posag, który zmusił drwala na zawodowe przekwalifikowanie się, czyli na opłacenie podróży w jedną stronę do Irlandii, gdzie pracował na zmywaku, a ciężko zarobione pieniądze odsyłał systematycznie do domu. Ponadto nowa-stara żona drwala miała dwie córki z poprzedniego małżeństwa z aptekarzem, który kiedyś zaraził się hivem i był umarł. A były on strasznie leniwe i pyskate. Wobec dzieci nieobecnego drwala stosowały mobing i zmuszały je do najgorszych posług. Jasio musiał opróżniać regularnie szambo oraz czyścić piec, natomiast Małgosia wypełniać obowiązki pomywaczki i kucharki, sprzątaczki i dojarki. Córki macochy za to ciągle przesiadywały u fryzjerki, robiły sobie pedicure oraz manicure i nosiły sztukowane tipsy oraz klipsy. Często wracały grubo po dwudziestej drugiej pachnąc męskim potem, wódą i papierosami. Ich pokoje obwieszone były portretami celebritek, czyli znanych książąt i królewien z innych bajek. Za to biedny Jaś z Małgosią musieli pomieszkiwać kątem w przydomowej komóreczce dzieląc lokum z krówką, kózką i gąskami. W lecie było gorąco i śmierdziało, zimą było zimno i cuchnęło, a jedyną klimatyzacją była okrągła dziura w dawno nienaprawianym dachu, skąd kapała brudna woda w powale się zbierająca.
Na szczycie szklanej góry stał potężny zamek, a w nim mieszkali sobie Król i Królowa. Mieli oni syna - Księcia, który wyrósł na pięknego i mądrego młodzieńca. W przeciwieństwie do innych królewiczów nie rozbijał się swoją karetą ze sportowym zawieszeniem po okolicznych wsiach, by ulepszać krew swych poddanych poprzez chędożenie naiwnych wieśniaczek. Nie lubił też turniejów rycerskich, w których mógłby udowadniać przewagę swej fizycznej tężyzny nad głupotą zakutych w żelazo przeciwników którym w żyłach płynęła krew błękitna przepełniona testosteronem. Książę ciągle marzył o spotkaniu prawdziwej Królewny, która byłaby mądra, pracowita i cnotliwa. Niestety wszystkie kandydatki do ręki Księcia zgłaszające się w celu matrymonialnym na królewski dwór, mimo posiadanych dyplomów a zarazem braku symptomów przynależności do wykształciuchostwa, oblewały masowo test groszku i materaców, który zapodawała mi troskliwa Królowa. Słowem Księciu groziło starokawalerstwo, a czas na spłodzenie przezeń męskiego potomka kurczył się niczym diabeł przed wodą święconą.
W puszczy mieszkał sobie Wilk. Wbrew pogłoskom nie był kudłatym drapieżnikiem z rodziny psowatych, lecz strażnikiem owej puszczy. Upatrzył sobie niegdyś idącą przez brzozowy gaj dzieweczkę ubraną w czerwony kapturek. W koszyczku niosła strzały i meldunki dla leśnej partyzantki ze zbrojnej organizacji wyzwolenia ludu, albowiem towarzyszka Kapturek była łączniczką tajnego ruchu oporu przeciwko aktualnie panującej władzy. Leśni chłopcy mieli swą supertajną kwaterę w domku Babci, gdzie czyścili łuki, polerowali kałachy, nucili stare partyzanckie hity oraz knuli spiski wymierzone w przedstawicieli władz cywilnych i wojskowych oraz w zwykłych poddanych wysługujących się bezwstydnie reżimowi. Zazwyczaj terroryzowali mieszkańców sąsiadujących z puszczą wiosek. W zamian za darowanie życia oraz zdrowia ich mieszkańców pobierali od nich prowiant w postaci mleka, jajek, chleba i pośladków młodych kobiet. Nieraz z braku należytej kontrybucji albo z nudów puszczali z dymem część zabudowań gospodarskich, po czym uciekali dziarsko w las przed przybyciem straży pożarnej lub żołnierzy z pobliskiego garnizonu. Wilk zazwyczaj nie interweniował.
Żył sobie młody Pastuszek, którego wieść giminna za wioskowego głupka uważała. Miał on dwóch starszych braci, którzy uwłaszczyli się na majątku swego zmarłego ojca uprzednio go śmiertelnie trując. Jeden przejął akcje dobrze prosperującego młyna a drugi synekurę w radzie nadzorczej dworskiej kuźni. Pastuszkowi w spadku zostawili Kota w Butach. Nie wiedzieli jednak, że IQ zwierzaka przekraczało znacznie poziom inteligencji pewnej eklektycznej szansonistki. Pastuszek też nie był tak głupi na jakiego wyglądał przeto postanowił iść w świat, by spróbować szczęścia i odegrać się w przyszłości na pazernych braciach. Nie miał jeszcze swego biznes-planu, ale miał nadzieję wkrótce ujawnić swe talenta.
We złowrogim zamczysku nad głębokim jeziorem mieszkał potężny Czarnoksiężnik, który uprawiał gnozę, prenumerował pisemka ezoteryczne, przyjmował hand-komunię oraz praktykował znacznie gorsze zberezieństwa. Był on absolwentem uczelni Hellwarts, w której czarty wykładały takie przedmioty jak technika zadawania rozkoszy, metodologia uwodzenia tłumów, kłamliwość ziewnikarska i merdialna, tudzież naukę o popędach (ta przez samego Mefistofelesa wykładaną była). Czarnoksiężnik w ramach swych rozrywek intelektualnych zwalczał kler redagując pismo "TAK", w którym zamieszczał konterfekty nagich dziewuch i narzekał na wszechwładzę tudzież materialne rozpasanie duchowieństwa. Kościół pierwej spróbował reagować w sposób dla się standartowy, czyli poprzez umieszczenie pisma TAK na indeksie bądź płonącym stosie. Czarnoksiężnik wtenczas powołał się przed sądem na konstytucję Królestwa która wolność słowa wszystkim istotom od poczęcia gwarantowała. Duchowieństwo wreszcie poszło po pomysł do głowy kontratakując iście nieszablonowo. Za grubą kasę wynajęto słynnego acz kontrowersyjnego pacykarza-performensa, któremu zlecono okraszenie sufitów oraz ścian świątyń wizualnymi alegoriami pod postacią roznegliżowanych cherubinów oraz tłumków niekompletnie odzianych niewiast w scenkach rodzajowych podprogowo nawiązujących do kazań o żywotach świętych i błogosławionych, których wierne naśladowanie za życia doczesnego miało doprowadzić do pośmiertnego umieszczenia duszy naśladowcy w takoż odmalowanych rajskich okolicznościach przyrody. Opustoszałe świątynie znowu zaczęły przeżywać najazd wiernych płci obojga.
„Najpierw musimy stwierdzić, jak zmienia się masa piekła w czasie. Do tego potrzebna jest ocena liczby dusz, które idą do piekła i liczby dusz, które piekło opuszczają. Można ze sporym prawdopodobieństwem przyjąć, że dusze, które raz trafiły do piekła, nigdy go nie opuszcza. Na pytanie, ile dusz idzie do piekła, można spojrzeć z punktu widzenia wielu istniejących dzisiaj religii. Większość z nich zakłada, że do piekła idzie się wtedy, gdy nie wyznaje się tej właściwej. Ponieważ religii jest więcej niż jedna i nie można wyznawać kilku religii jednocześnie, można założyć, że wszystkie dusze idą do piekła. Patrząc na częstotliwość narodzin i śmierci można założyć, że liczba dusz w piekle wzrastać będzie logarytmicznie. Rozważmy więc pytanie o zmieniającej się objętości piekła. Ponieważ według prawa Boylesa wraz ze wzrostem liczby dusz rozszerzać musi się powierzchnia piekła tak, aby temperatura i ciśnienie w piekle pozostały stałe, to istnieją dwie możliwości:
1. Jeśli piekło rozszerza się wolniej niż liczba przychodzących do niego dusz, to temperatura i ciśnienie w piekle będą tak długo rosły aż piekło się rozpadnie.
2. Jeśli piekło rozszerza się szybciej niż liczba przychodzących do niego dusz, to temperatura i ciśnienie w piekle będą tak długo spadać, aż piekło zamarznie.
Która z tych możliwości jest bardziej realna? Jeśli weźmiemy pod uwagę przepowiednię Sandry, która tydzień temu powiedziała mi: „Prędzej piekło zamarznie niż się z tobą prześpię”, jak również fakt, że wczoraj to zrobiła, jestem przekonany, że piekło jest endotermalne i musi być już zamarznięte. Z uwagi na to, że piekło zamarzło, można wnioskować, że żadna kolejna dusza nie może trafić do piekła. Pozostaje więc zatem jeszcze tylko niebo, co dowodzi istnienia Osoby Boskiej. A to z kolei tłumaczy, dlaczego Sandra cały wczorajszy wieczór krzyczała „Oh, God”.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość