Wciąż głośno o wczorajszej premierze na platformie Netflix nowej, trzeciej już ekranizacji "Znachora" na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Wbrew temu, czego obawiali się miłośnicy poprzedniej wersji z 1981 roku z Jerzym Bińczyckim i Anna Dymną w rolach głównych, twórcy nowego filmu nie kopiują pomysłów sprzed czterdziestu lat, wręcz przeciwnie, zaprezentowali dość odważne, świeże podejście do tematu. W przypadku "Znachora" mamy oczywiście do czynienia z fikcją literacką, gdzie wiejski znachor okazuje się być zaginionym przed laty profesorem chirurgii, jednakże w międzywojniu faktycznie nie brakowało osób parających się znachorstwem. Różny były skutki zaczerpnięcia porady lub też podjęcia próby długotrwałego leczenia u takich osób. Niestety bardzo często kończyły się one poważnymi komplikacjami zdrowotnymi a nierzadko i śmiercią. Ludność wiejska w międzywojniu często unikała lekarzy (m.in. ze względu na koszta) i starała się leczyć na własną rękę lub korzystać z pomocy rad mało kompetentnych osób. Takie przypadki zdarzały się i w gminie Izbica. Zapraszam do przeczytania artykułu, który zamieszczony został w jednym z wydań "Gazety Kolskiej" z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Lektura jest dość szokująca. Dziękuję p. Konradowi Kołodziejskiemu za udostepnienie skanu artykułu. Oto wyodrębniony tekst (pisownia oryginalna):
"Opowiadają nam ciekawy przypadek, który miał miejsce kilka tygodni temu w jednej wsi gminy Izbica, który smutnie świadczy o ciemnocie ludzkiej.
Oto w dzień targowy przyszła do Izbicy pewna stara kobieta i zamiast pójść do lekarza lub apteki, udała się do jakiegoś sklepiku z prośbą o poradę, co ma robić aby mężowi swemu pomóc, gdyż ten od kilku lat cierpi na nogi i chodzić nie może.
Znajdujący się w sklepiku jakiś dowcipny osobnik poradził kobiecie, aby dała mężowi pół litra benzyny z oliwą, bo jak uzasadniał - samochód też inaczejby nie chodził sam, gdyby mu nie dolać benzyny i oliwy.
Biedna kobiecina wzięła to na serjo i kupiwszy benzynę i oliwę ruszyła do domu, zadowolona, że tem uleczy męża i będzie mógł nareszcie chodzić.
Na szczęście znalazł się pewien gospodarz we wsi, który posłyszawszy o tem, wyjaśnił dopiero kobiecie coby zrobiła najlepszego."
BŁAŻEJ NOWICKI
[Artykuł "Ciemnota ludzka" z lat trzydziestych ubiegłego wieku]
[Skomentuj na Facebooku]
|